Rozważanie: Nawiedzenie świętej Elżbiety
Po Zwiastowaniu Maryja nie zostaje w domu, nie czeka biernie na rozwój wydarzeń, nie chowa się w kącie. Wręcz przeciwnie – podejmuje odważną decyzję. Wyrusza w daleką drogę, do swojej krewnej Elżbiety, która także doświadcza cudu. Elżbieta mieszka w górach, a w tamtych czasach taka podróż to nie lada wyzwanie. Mimo to Maryja nie zwleka. Czy szła pieszo? A może z jakąś karawaną? Tego nie wiemy, ale jedno jest pewne – Maryja pokazuje, że jest kobietą działającą, a nie cichą, wycofaną postacią. Nie boi się trudów, bo ufa Bogu.
Maryja, choć młoda, choć dopiero co usłyszała o Bożym planie wobec siebie, nie zamyka się na potrzeby innych. Idzie do Elżbiety, bo czuje, że jest potrzebna. Bóg zleca Jej wielką misję, ale Ona nie zapomina, że ta misja zaczyna się w małych, codziennych gestach – w pomocy, w obecności, w byciu blisko drugiego człowieka.
Maryja łamie schematy
Kiedy Maryja dociera do domu Zachariasza, pierwsze słowa kieruje do Elżbiety. W tamtych czasach to Zachariasz, jako głowa domu, powinien być pierwszy powitany. Ale Maryja wie, co jest ważniejsze. To Elżbieta, jej krewna, potrzebuje teraz wsparcia. Maryja nie boi się złamać społecznych konwenansów, bo dla Niej najważniejsze są Boże priorytety, a nie ludzkie zwyczaje.
I co się dzieje? W momencie, gdy Maryja pozdrawia Elżbietę, dziecko w łonie Elżbiety porusza się – a nawet, według greckiego tłumaczenia, „zatańczyło”! To mały Jan Chrzciciel, jeszcze w łonie swojej matki, rozpoznaje obecność Jezusa. Bóg działa nawet w takich szczegółach. Maryja niesie Jezusa, który odwiedza Jana. Jeszcze nienarodzeni, już się spotykają, już się rozpoznają. To pokazuje, jak wielki jest Bóg – potrafi składać okoliczności w sposób, który przekracza nasze wyobrażenia.
Rekolekcje w górach
Maryja zostaje u Elżbiety na trzy miesiące. Czy możemy sobie wyobrazić, jak wyglądały te dni? Dwie kobiety, które zaufały Bogu w sytuacjach, które z ludzkiego punktu widzenia były trudne i niezrozumiałe. Elżbieta – w podeszłym wieku, oczekująca dziecka. Maryja – młoda, zaręczona, nosząca w sobie tajemnicę Boga, której nawet Józef jeszcze nie rozumie.
To musiał być czas umocnienia. Jakby małe, domowe rekolekcje. Kobieta z kobietą – rozmawiają, modlą się, wspierają. Maryja nie tylko słucha, ale też dzieli się tym, co przeżywa. To dla nas piękny przykład, jak ważna jest wspólnota, nawet ta mała, domowa. Bóg nie chce, żebyśmy byli sami w naszej drodze. Nawet Jezus miał swoich uczniów, Maryja miała Elżbietę, a Elżbieta miała Maryję.
Święci, jak Jan Paweł II, często podkreślali wartość wspólnoty i zaufania Bogu. Święta Faustyna w swoim „Dzienniczku” pisała: „Nie ma takich sytuacji, w których Bóg nie dałby nam światła i siły, aby je przejść”. Właśnie to widzimy w spotkaniu Maryi i Elżbiety – mimo trudnych okoliczności, mimo obaw, jest tam radość, jest wsparcie, jest pewność, że Bóg prowadzi.
Lekcja dla nas
A teraz zastanówmy się: jak my byśmy się zachowali, gdyby Pan Bóg postawił nas w sytuacji, która wymaga odwagi, działania, zaufania? Czy mielibyśmy tyle odwagi, co Maryja? Czy potrafilibyśmy iść tam, gdzie nas posyła, bez względu na trudności?
Maryja pokazuje nam, że wiara nie jest czymś biernym. Wiara to działanie. To wyruszenie w drogę, nawet gdy jest pod górę, dosłownie i w przenośni. To zaufanie, że Bóg jest z nami w każdym kroku.
Na koniec możemy modlić się, abyśmy mieli taką wiarę, odwagę i ufność, jaką miała Maryja. Abyśmy umieli dostrzegać ludzi, którzy nas potrzebują, i iść do nich, nawet gdy to trudne.
„Zdrowaś Maryjo…”.